inFAMOUS
Cole, bohater gry, jest człowiekiem żarówką. A raczej człowiekiem akumulatorem. Albo kablem. Lub siatką pod napięciem. Ewentualnie potężną elektrownią. Krótko mówiąc wszystkim po trochu, co ma kontakt z elektrycznością. Prąd "płynie w nim" i to od prądu zależy jego życie. Czemu zawdzięcza to? Nieszczęśliwemu wypadku w Empire City, kiedy to wieziony przez niego przedmiot o wdzięcznej nazwie "kuli promieni" eksploduje, zaprowadzając w mieście anarchię, a Cole'a obdarzając supermocami. I tylko od niego (czyli od nas) zależy, w jaki sposób je wykorzysta i dowie się o tym, co tak naprawdę wydarzyło się tamtego feralnego dnia.
Początek fabuły wydaje się typowy i po części tak jest. Znowu mamy bohatera, który musi (przypuszczalnie) zbawić świat itd. Całe szczęście reszta historii już z typowymi zagrywkami ma niewiele wspólnego i jest naprawdę świetna. Świetna oczywiście jak na grę akcji. Jest wartka, posiada zaskakujące zwroty akcji, chciałoby się napisać - podręcznikowy przykład bardzo dobrej fabuły. I tak jest w istocie, jest dobrze wykonana i co więcej, zachęca do gry. Jedyne zastrzeżenia jakie do niej mam, to takie, że na dobre rozwija się i wsysa gracza dopiero od połowy gry, przez pierwszą "zaledwie" intrygując. Nie do końca udał się także system jej prezentacji, bo o ile komiksy są znakomite, to już fragmenty renderowane bezpośrednio przez grę pozostawiają wiele do życzenia. Są całkowicie pozbawione życia i daleko im np. do małych dzieł sztuki Rockstar w GTA IV.
Co oprócz śledzenia fabuły robimy w inFamous? Biegamy i strzelamy. Jeśli chodzi o bieganie, jest to raczej mój pierwszy kontakt z grą podobną do Assassin's Creed, ale jednego jestem pewien: ganianie po budynkach jest fajne. Oraz dość łatwe, zważywszy na fakt, że gra nie utrudnia ci zbytnio życia w tym zakresie, a wręcz trochę pomaga (choć nie zawsze i nie wszędzie, czasami kamera lubi jednak powariować). Tak czy inaczej, świadomość, że możesz w pół minuty wspiąć się na wielopiętrowy budynek, a później po prostu spaść na ulice bez żadnych konsekwencji jest... miła. Bycie superbohaterem ma swoje uroki, a jednym z nich jest umiejętność transportu szybszego niż wszelkie samochody.
Co zaś się tyczy strzelania. Pan żarówka może dokonywać efektownych przepięć w swoim ciele i porazić paru delikwentów prądem. Może precyzyjnie strzelić piorunem w głowę przeciwników, wywołać falę uderzeniową, sprowadzić gromy z jasnego (lub ciemnego) nieba oraz stworzyć elektryczną wersję rakiet oraz granatów. I to wszystko gratis. No prawie, większość mocy pobiera trochę energii z wewnętrznego akumulatora Cole'a, który musi go uzupełniać. Jak? Wysysając energię z lamp ulicznych, skrzynek wysokiego napięcia lub samochodów (przy okazji pewnie wkurzając maksymalnie kierowców, ale kto by się nimi przejmował?). Oprócz ładowania baterii daje to także szybkie uzdrowienie.
Tym samym walka szybko zamienia się w taniec pomiędzy celowaniem we wrogów oraz szukaniem najbliższej skrzynki z prądem. Wróg mimo że inteligencją raczej nie grzeszy (w końcu w miksie GTA, Supermana i Assassin's Creed trudno o coś takiego jak inteligencja), to celnością już tak. Dlatego im dalej w grę, tym powoli sytuacja staje się trudniejsza. inFamous nie jest grą łatwą, ale z drugiej strony nie jest też przesadnie trudną. Szczególnie jeśli w toku rozgrywki uda się zdobyć odpowiednią ilość punktów doświadczenia, które można przeznaczyć na lepsze moce.
Rozgrywkę można sobie trochę ułatwić wypełniając misję poboczne. Ich wykonanie będzie oczyszczało niektóre fragmenty dzielnic z wrażego pomiotu, który dotychczas się panoszył po ulicach. Są trzy dzielnice w Empire City, więc samo zajęcie się misjami pobocznymi może zająć sporo czasu. Przy okazji nie powinny one strasznie nudzić. Fakt, są to typowe misje typu strąć 7 skrzynek z dachów budynków, ale są one na tyle zróżnicowane, że grając na przemian w nie i misje fabularne, są, z racji samego faktu grania, przyjemne i się nie nudzą.
Do tego jeszcze dochodzą dobre i złe misje. Tych jest po 15 dla każdego systemu karmy. Karma to nic innego, jak typowa decyzja ocal/zabij, inFamous nie jest w tym względzie rewolucyjny. Dobra karma daje dostęp do mocy bardziej defensywnych, zaś zła ofensywnych. Zmienia się ona w wyniku podejmowania różnorakich decyzji podczas misji oraz fabuły. Sam system jest ciekawy, choć brakuje neutralności (której podobno i tak gracze nie biorą pod uwagę) i jest dość typowy dla gier, ale się sprawdza i zapewne nie jedna osoba przejdzie grę dwa razy dla dwóch typów zachowań.
Przechodząc do spraw technicznych - nie mam za bardzo czego się czepić. Grafika owszem, mogłaby być trochę ładniejsza, ale z drugiej strony mamy w grze dostępne całe miasto, a ekran ładowania pojawia się naprawdę rzadko i na krótko. I tak nieźle, że udało się przy tym zachować stabilną płynność, chociaż kiedy Cole wspina się pośród niemal pustej przestrzeni to czuć przypływ klatek na sekundę, których później trochę brakuje w mieście. Mimo to nie mam do twórców gry większych pretensji o to, tak jak nie mam w sprawie błędów, które gdzieniegdzie się pojawiają. Są to błędy dość niskiego szczebla, głównie graficzne, np. przenikanie modeli postaci przez siatkę albo chwilami zdarza się, że przedmiot, którego chcemy się złapać "nie istnieje" i przelatujemy dalej. Takie sytuacje zdarzały się jednak zbyt rzadko, abym zdążył zakląć nad tym. Owszem, fajnie by było, jakby w ogóle się nie pojawiały, ale patrząc na GTA IV, to chyba i tak jest nieźle jak na otwartą grę.
Do dźwięku i muzyki tak samo nie mam się co przyczepić. Jedynie spolszczenie może być przedmiotem jakiejś większej krytyki, bo Sony mogło je zrobić po prostu lepiej. Przyznam jednak, że po tych kilkunastu godzinach się już do niego przyzwyczaiłem. Tak jak pisałem kilka dni temu - przynajmniej tego spolszczenia da się słuchać. Szczególnie główny bohater ma nieźle dobrany głos, chociaż ci co grali w angielską wersję mocno zachwalają anglojęzycznego Cola. Wierzę na słowo, bo jedynie po zwiastunach trudno mi coś więcej wywnioskować. Co się tyczy reszty głosów, jest przeciętnie. Jedynie aktorka podkładająca głos postaci o imieniu Moya wyraźnie odstaje od reszty, słychać, że ani trochę nie jest w stanie się wczuć w swoją postać, co psuje zabawę, bo Moya mówi szczególnie dużo.
inFamous nie jest przełomową produkcją, która zmieni nasze postrzeganie gier, ale jest bardzo fajnym tytułem, który widać, że jest przemyślany. Zarówna rozgrywka, jak i sprawy techniczne spełniają swoje założenia. W sumie chyba mogę napisać, że jest to jak na razie pozycja must have dla wszystkich posiadaczy PS3, bo takiej frajdy z bycia baterią nie uświadczycie nigdzie indziej. Nawet na PC.
Tak swoją drogą, to po zagraniu w inFamous zacząłem niecierpliwie czekać na Prototype, grę, którą jeszcze tydzień temu spisałbym na straty, bo pomysł wymieszania supermocy ze światem realnym wydawał mi się co najmniej dziwny. inFamous przekonał mnie, że może to być jednak zabawne, więc czekam na grę Radical Entertaiment, która nie wydaje się zbytnio odstawać koncepcją od tego, co właśnie widziałem i w co grałem.
Paweł Płaza
Zalety gry:
-olśniewające efekty wizualne,
-efekty dźwiękowe na najwyższym poziomie,
-gigantyczne lokacje,
-ilość elementów na ekranie (czasami nie wiesz co się dzieje),
-poruszanie się w wielu kierunkach,
-możliwość podejmowania wielu decyzji,
-sterowanie łatwe do przyswojenia,
-szybki czas loadingów,
-szybki czas zapisów,
-tuning postaci,
-szybka akcja,
-co jakiś czas niesamowite zaskoczenie,
-długi czas gry (na poziomie normal ponad 10 godzin),
-polski dubbing.
http://www.youtube.com/watch?v=S-NBsSfxH30